lodowa plaża
w tekturowej kuli
muszle
skute westchnieniem
mewy rozdzierają
wrzaskiem
brzask na strzępy
niepogody
Tag: poezja
zima
za oknem szaleje śnieżyca
chłód błąka się po ulicach
noc bieli ocean zalewa
wiatr ludziom się w twarze zaśmiewa
mgła w okna zagląda w drzwi puka
u progu skostniałych ust szuka
śnieg drobny wiruje i prószy
przechodniom zakrada się w dusze
***
i znowu brzęczą nieznośnie
minuty szafirowe zwoje
dni zmieniają się w tygodnie
a u mnie jakby wciąż wczoraj
a
tej nocy
blaskiem reflektorów
zwabiłam zimowe
świetliki co ponad
sosnami przewalały
się kurniawą z nieba
wytrzepaną
kałamarz grossmutter
brzuchaty jegomość
w szklanym meloniku
notoryczny łowca kurzu
pogromca stalówek
poskromiciel tłoczków
dzielił się ostatnią kroplą
krok piąty
stawiam
pasjanse z minionych dni
nie wychodzą
poza ramy codzienności
króle damom nie ustępują
miejsca
tylko walet trefl chichoce
złośliwie
noc
tak trzecia jak wczoraj
przebrzydła
godzina
nie tęsknię nie piszesz nie tęsknię
u sąsiada za ścianą dudni prysznic
znowu pewnie na czwartą ma do roboty
w rurach wyje
nikt nie zakręcił kranu woda kapie
a czwarta no popatrz
zleciało
szybciutko
nie marzę nie piszesz nie marzę
pierwszy empek zapiszczał hamulcami
czy ostatni a zresztą diabli tam wiedzą
pijacki kurs
tak to się przecież chyba wciąż nazywa
och piąta tak szybko
zegary
nie biją
nie proszę nie piszesz nie proszę
szura miotła po suchym trotuarze
tamten człowiek codziennie robi to samo
trzeszczy asfalt
siwe wroniska okupują chodnik
już szósta wciąż nie śpię
ty jesteś
daleko
nie czekam nie piszesz nie czekam
przy kościele dzwon ranną mszę obwieszcza
ludzie drepcą w pokorze na co im przyszło
drga powietrze
latarnie bledną ku czci zbudzonego
o siódma dzień wstaje
już styczeń
niestety
nie myślę nie piszesz nie myślę
i sypnęło śnieg pierwszy raz w tym roku
iskrzy póki nie spłynie między szczeliny
i znów breja
w odcieniu lodów brudno-kakaowych
już ósma jak jasno
ty idziesz
nie do mnie
nie tęsknię nie piszesz nie tęsknię
jeszcze jedna koszmarna noc strwoniona
rozmieniamy na drobne czas życie siebie
albo innych
przysypywani stertą bibelotów
tereferek siódmy
śnieguliczka
wonna ukłonna
śniegu liczka
senne promienne
śnieg uliczka
sanna hasanna
tuż
za zmęczonymi drzwiami
jest dom firanki
psie miski łóżko
kołdrą owinięte stopy
nie pozwalają zasnąć
poduszce śni się sen
o puchu łabędzim
śpiewem zaklęty chłód
maluje na ścianie
krystaliczny majak
nie pamiętam
zapomniałam nie pamiętam
moją duszę diabli wzięli
nie pamiętam zapomniałam
jak się włos na czworo dzieli
będę jeszcze kiedyś piękna
będę młoda i szczęśliwa
zapomniałam nie pamiętam
jak się dobry los wygrywa
jeszcze przyjdzie taka chwila
że się spełnię wreszcie cała
może już tak dawniej było
nie pamiętam zapomniałam
oszukałam życie znowu
czasem blaski częściej cienie
komu mam zawracać głowę
gdy i tak już nic nie zmienię
zapomniałam co pamiętać
co z impetem zepchnąć z drogi
może zerknę na kalendarz
zerwę kartkę i do przodu
nie pamiętam co zapomnieć
i na kogo zwalić winę
pewnie sobie nie przypomnę
przeklnę skutek i przyczynę
nie pamiętam zapomniałam
moje myśli czarci wzięli
zapomniałam nie pamiętam
jak smakuje wody kielich
może będę kiedyś chciała
być subtelna i wrażliwa
nie pamiętam zapomniałam
jak to w życiu pięknie bywa
jeszcze los mi rozda karty
i się stanę prawie święta
może kiedyś miałam farta
zapomniałam nie pamiętam
oszukałam czas trzy razy
choć słyszałam że nie warto
a jak kiedyś się nadarzy
to oszukam i raz czwarty
nie pamiętam jak to było
i pamiętać nie chcę wcale
wiele później się zdarzyło
pora przełknąć i iść dalej
zapomniałam nie żałuję
bo i czego myślę sobie
może znów coś utarguję
albo jakieś głupstwo zrobię