***

nad ranem kłębią się uczynki
poprzedniej nocy popełnione
a ten najlżejszy ledwo
dymkiem sinym ulatuje
jak gołąb z rąk wypuszczony
a ten średni nieznacznie
strumykiem czmycha
przez dziurkę od konewki
a ten najcięższy znojnie
kamieniem się toczy
w korowodzie klekocącym
uczynki bulgocą przed świtem

gdy

przez ażurowe oczekiwanie
przebiega spazm wahania
krótko
mówiąc o niewinności
kusząc wędrówką w ciemność
lekko
od bezruchu aż po krzyk
przemyka dreszcz zgody
ponad hukiem aż do ciszy
łatwo
ulegając perswazji tęcz
poddając się błogości
szybko
odchodzi wstrząs zjednoczenia
za wystrzępione rozczarowanie

nie całkiem

patrz znowu kwitną pomarańcze
i ty się znów uśmiechniesz do mnie
przegnasz pokusy oszukańcze
powiesz że tęsknisz nieprzytomnie

patrz znowu grają polne świerszcze
skrzy w krąg melodią o miłości
słowo się gubi nieme jeszcze
gdy tkliwie szepcesz o przyszłości

patrz znowu pachną mandarynki
i zaraz znów strwonimy lato
szczęściem pijane są szarynki
i księżyc już pod dobrą datą

patrz znowu tkają mgłę topiki
tchnie dookoła ciężkim winem
echo pomyka przez młodniki
gdy wykrzykujesz moje imię

patrz znowu gorzkną winogrona
i ty mi znów dasz malw naręcze
cudu ten jeden raz dokonasz
i nie odejdziesz nigdy więcej

prośba

wydaj mi resztę z tęsknoty
którą chowasz w kieszeni
rozmień na drobne kłopoty
nim one ciebie rozmienią
wędrujesz po mapie w tajemne kraje
zerkasz ukradkiem na wzory
zmyślonym rękom uściski oddajesz
choć moją masz do wyboru

wydaj mi resztę ze smutku
który trzymasz w szufladzie
i próbuj próbuj do skutku
bo życie z siodła wysadzi
przemierzasz przez innych przetarte szlaki
do obcych twarzy się szczerzysz
bezpańskich rąk pragniesz ot lada jakich
choć moja tuż obok leży

wydaj mi resztę ze wspomnień
które skrywasz w walizce
będą ci wdzięczne dozgonnie
gdy porachujesz je wszystkie
zdmuchujesz kurz biały ze starych rycin
pod cudze skrzydła uciekasz
pieszczotą rąk nieznajomych się sycisz
choć moja wciąż obok czeka

w starym dworku

w starym dworku na poddaszu
wciąż coś trzeszczy zgrzyta straszy
to z pewnością duch dziedzica
co za życia nie zachwycał

ani hojny ani prawy
ni uczciwy ni łaskawy
siał zgorszenie modnym strojem
zbałamucił trzy dziewoje

z siedem niewiast tyleż wdówek
przepił zasiew na przednówek
zgnał ogiera starą szkapę
potraktował kiedyś batem

ni czytaty ni pisaty
w karty rżnął i szedł w chałaty
przegrał folwark lasu sporo
stajnię łąki i jezioro

część chapnęli wierzyciele
tego było już za wiele
wołał klechy nikt nie słuchał
wreszcie sam wyzionął ducha

w starym dworku na poddaszu
wciąż coś zgrzyta trzeszczy straszy
czyżby to był duch dziedzica
co za życia nie zachwycał