brzuchaty jegomość
w szklanym meloniku
notoryczny łowca kurzu
pogromca stalówek
poskromiciel tłoczków
dzielił się ostatnią kroplą
Kategoria: wiersze – historie przebrzmiałe
Wiersze – było, minęło, zostało w pamięci…
nie pamiętam
zapomniałam nie pamiętam
moją duszę diabli wzięli
nie pamiętam zapomniałam
jak się włos na czworo dzieli
będę jeszcze kiedyś piękna
będę młoda i szczęśliwa
zapomniałam nie pamiętam
jak się dobry los wygrywa
jeszcze przyjdzie taka chwila
że się spełnię wreszcie cała
może już tak dawniej było
nie pamiętam zapomniałam
oszukałam życie znowu
czasem blaski częściej cienie
komu mam zawracać głowę
gdy i tak już nic nie zmienię
zapomniałam co pamiętać
co z impetem zepchnąć z drogi
może zerknę na kalendarz
zerwę kartkę i do przodu
nie pamiętam co zapomnieć
i na kogo zwalić winę
pewnie sobie nie przypomnę
przeklnę skutek i przyczynę
nie pamiętam zapomniałam
moje myśli czarci wzięli
zapomniałam nie pamiętam
jak smakuje wody kielich
może będę kiedyś chciała
być subtelna i wrażliwa
nie pamiętam zapomniałam
jak to w życiu pięknie bywa
jeszcze los mi rozda karty
i się stanę prawie święta
może kiedyś miałam farta
zapomniałam nie pamiętam
oszukałam czas trzy razy
choć słyszałam że nie warto
a jak kiedyś się nadarzy
to oszukam i raz czwarty
nie pamiętam jak to było
i pamiętać nie chcę wcale
wiele później się zdarzyło
pora przełknąć i iść dalej
zapomniałam nie żałuję
bo i czego myślę sobie
może znów coś utarguję
albo jakieś głupstwo zrobię
pantofle olgi
wytwornie przysiadły
na brzeżku podłogi
niby nowe a tu cętka
pasażerka na gapę
żwirowa drobinka
w klamerkę zerka
straszno
brzydkie to takie i smutne takie
a jednak swojskie nie byle jakie
po co nam obce światy
to tutaj są nasze klimaty
w starym drzewie dzięcioł stuka
sójka się wydziera
tylko wiatr ma używanie
i kłobuk przechera
w starej studni nie ma wody
cembrowina jęczy
i kołowrót już nie skrzypi
bo bardzo się zmęczył
w starych schodach stopni parę
poręcz się wygina
nie ma dalej żadnej drogi
nic się nie zaczyna
w starej checzy dach się zapadł
i nie dymi komin
nic już tutaj nie zamieszka
ni myszy ni wrony
w starym piecu diabeł pali
i gra z życiem w kości
potem śmieje się złośliwie
bez grama litości
w starej szafie trzeszczą drzwiczki
klucz przepadł na zawsze
smętnie kiwa się kapelusz
i pomięte płaszcze
w starym płocie gwoździe sterczą
spróchniały sztachety
nikt go więcej nie naprawi
bo nie chce niestety
dziwne to takie i smutne takie
a jednak swojskie nie byle jakie
po co nam obce ziemie
to tutaj są nasze korzenie
…
o bólu
nie
mówię za wiele
było go
w moim życiu
by
jak ból
spotkanie z ryfke
miejscem wyświechtanym
jak parkowa ławka
dzieliła się z kotem
gołąbkiem złapanym
na sznurek ukręcała
mu główkę skubała
rozkrajała patroszyła
nie wyobrażam sobie
tego ale ja nie mam
siódemki głodnych dzieci
powiedz po co jesteś
no powiedz
kto wrzuca do szuflady
poduszkę do igieł
i przysypuje ją
stertą niepotrzebnych słów
i po co
żeby jakaś idiotka
szukała po omacku świec
bo jest awaria życia
tu jesteś
z gotowym opatrunkiem
to stąd ten rumor w kuchni
nie dmuchaj nie całuj
zepsute zaklęcia
nie zatamują milczenia
magia
zaczaruję cię od nowa
słowem gestem czy uśmiechem
znowu będę szmaragdowa
znowu będę gonić echo
podaruję ci raz jeszcze
rzęsy kroki albo siebie
pewnie nawet się nie zmieszczę
na tym twoim nowym niebie
może lepiej to zostawię
miej tam sobie spokój święty
nic że ja się smutkiem dławię
grunt że ty wciąż uśmiechnięty
nie
czemu wciąż mnie zapraszasz
do swojego życia
nie lubię nawet
starej kanapy w twoim domu
na której nigdy nie siedziałam
co mówisz
czemu wzruszam ramionami
z czego się śmieję
ach nienawidzisz
mnie
bal maskowy
nie skazani na banicję
wśród przerostu martwej tkanki
bez nadziei na ambicje
polak węgier dwa bratanki
korowody ciał przybranych
w gest uśmieszek ciasny móżdżek
na obrusie zachlapanym
głód wyskrobał łyżką bruzdę
nie skazani na zabawę
dno kieliszka środek szklanki
dwa widelce szkliste brawo
polak polak dwa bratanki