na mapie własnego ciała
wyznaczam punkty zbieżne
ze smutkiem niezaspokojonym
pragnieniom nie pozwalam
wyfrunąć poza klatkę dłoni
na klucz zamykam ze zgrzytem
kopczyk rdzy usypany u stóp
kładzie się echem na jutrze
tuszem maźnięty znak niepamięci
Kategoria: wiersze – strzępki myśli
gdy
na rozgoniu widnokręgu chmury
pierzą się na przekór drzewom kłębiastym
kagańce opadają słupom szczudłowatym
zatrzaskują przed nosem myśli nieswoje
kolędy z chińskiej pocztówki spłaszczone
melodyjki nie chwytają za serca
Witam.
Zauważyłam, że zamieszczone serdeczności zniknęły w odmętach internetu, więc raz jeszcze życzę wszystkim zdrowych, radosnych i pięknych Świąt Bożego Narodzenia.
Niech ta Pierwsza Gwiazdka przed Wigilijną Kolacją opromieni nie tylko świąteczny czas, ale przyniesie szczęście na cały następny rok.
Pozdrawiam:)
Lena
nagle
mężczyzna o rękach dziecka
kotwiczy w mojej twarzy
oczyma ciężkimi jak grzech
kulki rtęci toczą się
między piersiami bezwstydnie
żłobią ścieżkę na udach
piętnem wsiąkają w skórę
mogłabym
mogłabym być cieniem
później zaczętym obrazem
wstrzymanym westchnieniem
głębią horyzontu zdarzeń
mogłabym być chłodem
wcześniej nieznaną pieszczotą
przegapionym wschodem
bielą iskrzącą przed stopą
mogłabym być ciszą
jutro szepniętym wyznaniem
myślą co kołysze
wierszem co może powstanie
mogłabym być głodem
wkrótce zastygłą słodyczą
tajemnym ogrodem
czczością drzemiącą w ukryciu
mogłabym być tchnieniem
kiedyś rozkwitłym bukietem
skrywanym pragnieniem
pustką za autoportretem
strzępek myśli
dwadzieścia cztery kręgi
pacierza
na twardym łóżku
odciśnięte
wszystkie grzechy świata
byłam
twoim oknem na
prawdę
powidoczki
chłód rozciera granat nocy
pierwszy uśmiech zabiera światło
na ceglanym dziedzińcu
nieoczekiwanie zsycha się
rozdeptana kromka chleba
okruszynkami chrzęści
skrzy ziarenkami soli
o mandalach wirujących
o polu kłosów zielonych
białym pyłem oprószonych
wstęgą kąkoli przepasanych
baśń opowiada przydrożny świat
oddech płytki plecie sen
kiedy
latarnia gnie się w ukłonie
promiennym spojrzeniem rozprasza
mrok w objęciach wiruje
skrawek światła wspina się na palce
zakręcony piruet trzepoce
ot
zasuszony listek wyblakł
między kartami wiersz
pachnie ulotną wonią druku
kilka rządków ciurka
reportaż z życia wzięty
miasto zasypia spokojnie
miasto
wykrętnych odpowiedzi
tętni skrycie labirynt
coraz wolniej pulsuje
aż gaśnie okno za oknem
zasypia
ostatni śpieszny oddech
wciągnięty do ewidencji
sześcianami powietrza
w krtani zastyga
spokojnie
jutro
będę kochała
dalej niż dzisiaj
o dzień o noc o wiersz
każdego ranka obiecuję
sobie że napiszę arcy
dzieło a każdej nocy
żałuję że wczoraj
mi się nie udało
śnię poematy stychiczne
o koralowych plażach
o piaskowych morzach
stąpam po wietrznej
zmarzlinie i czuję
ostrze tasaka