a kiedy

od uliczek ciągnie chłodem
marzną klomby za ogrodem
siwa studnia z zimna trzeszczy
ciężko dudni szept złowieszczy

od podwórek wieje zimą
szronią belki nad futryną
krzyż wyziębły drży dygoce
coraz prędzej mgła się tłoczy

od chodników siarczy mrozem
szklą się węzły pod powrozem
rdzawy szlaban grzbiet ugina
lód się szczebli po kominach