Ósmy pasażer Nostromo

Witam.

Aż tak horrorystycznie nie było, choć w pewnym sensie kartka… rzeczywiście zdaje się być nieco nie z tej ziemi.
A do tej refleksji skłonił mnie fakt, że pomalutku, po cichutku dziś mija osiem lat, gdy wstawiłam tu swój pierwszy post.
Napisałam wtedy, że nie wiem, czemu akurat tego dnia i czemu taki a nie inny blog.
Chyba sama dokładnie nie wiedziałam, jaki ten blog będzie. Nie wiedziałam nawet, czy przetrwa. I to nie tylko dlatego, że z systematycznością różnie u mnie bywa. Także dlatego, że obawiałam się, jak moja twórczość zostanie przyjęta. I nie chodziło o konstruktywną krytykę – tej nigdy za wiele, poza tym sama chyba jestem najbardziej sadystycznym recenzentem własnych tekstów… Wydaje mi się, że najbardziej obawiałam się wykpienia, złośliwych, nie wnoszących niczego pozytywnego uwag. Kompletnie nie znałam przecież tego środowiska. Obawiałam się także konfliktów, jakichś przepychanek słownych, których areną mógłby stać się mój blog.
A jednak zdecydowałam się upublicznić swoje teksty. I nie żałuję. Więcej – poprowadzenie bloga uważam za jedną z najlepszych decyzji w życiu.
I na tym stwierdzeniu poprzestanę.
Dziękuję. Za to że mogę być z Wami. Że Wy jesteście ze mną.
Mam nadzieję, że to się nie zmieni.

Pozdrawiam:)

Za siedmioma górami…

Witam.

Nie. Jednak nie aż tak daleko…
Jest mi bardzo miło poinformować Was, że Kartka… osiągnęła wiek szkolny.
Tak. Dzisiaj kończy[my] siedem lat.
Siedem lat wstawiania tekstów… Opowiadań, felietonów, wierszy…
I wciąż – mimo upływu czasu – przy zamieszczaniu odczuwam ten sam niepokój, co przy pierwszym wpisie. Bo na takim blogu jak mój nie ma mowy o rutynie. Każdy utwór tu właśnie ma swoją premierę. Każdy zamieszczany tekst jest pisany z myślą o tym miejscu. Ba! Od niedawna nawet każdy rękoczyn, który chcę Wam pokazać, pisze mi się w głowie w chwili powstawania. Każda towarzysząca mu czynność opatrywana jest w myślach konkretnym komentarzem, kiedy więc daną rzecz kończę, mam też gotową notkę, którą wystarczy spisać.

Gdy zaczynałam, nie sądziłam, że aż tak przywiążę się do tego kawałka blogosfery, który mogę chyba nazwać naszym.
Wiedziałam, że Kartka… będzie dla mnie ważna, bo zawsze wszystko, za co się biorę, traktuję poważnie. Nie umiem robić niczego po łebkach, albo daję z siebie sto procent, albo… nie zawracam sobie głowy. Może widać to w prezentowanych tworkach i utworkach. Może da się to zauważyć w komentarzach… A może i nie.
Ale z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że nigdy nie zdarzyło mi się wstawić czegoś na odczepnego na własny blog, ani w podobny sposób potraktować czyjegoś postu bądź komentarza. Wydaje mi się, że to kwestia szacunku. Do Was, ale i do siebie samej. Mam chyba zbyt dobrą pamięć, by pozwolić sobie na luksus wstydzenia się za byle jak sklecony tekst lub zbywający komentarz.

Przy okazji Kartkowego jubileuszu chciałabym jeszcze wspomnieć, że od trzech lat jestem też związana z pewną blogerską społecznością, bardzo ciepłymi, miłymi i otwartymi Blogerami, którzy, prócz interesujących postów, oferują mnóstwo życzliwości i sympatii, umieją śmiać się, gdy czas po temu i wspomóc dobrym słowem, kiedy zachodzi potrzeba.
A piszę o tym dopiero teraz, ponieważ nie zdawałam sobie sprawy z upływu czasu, wydawało mi się, że jestem tam tylko chwilę, a okazało się, że pierwszy tekst opublikowałam szóstego października dwa tysiące dziewiętnastego roku…
Jeśli więc ktoś ma ochotę zajrzeć, poczytać, zostać na dłużej to – zapraszam tu:

Madagaskar08 | Witajcie na naszej Wyspie!

Kończąc, dziękuję Wam za ten wspólnie spędzany czas. Mam nadzieję, że nadal z taką samą przyjemnością jak dotychczas będziemy do siebie nawzajem zaglądać.

Pozdrawiam:)



Gdy wypadnie szóstka…

Witam.

Wypadła.
Gdy zaczynałam, ani w głowie mi postało, że tyle czasu uda mi się brać siebie w karby i wstawiać kolejne posty (w miarę) regularnie. A jednak…
Wiele różnych rzeczy wydarzyło się w ciągu tych sześciu lat. Miłych i niemiłych. Dobrych i mniej dobrych.
Pewnie tę huśtawkę zdarzeń dawało się zauważyć w moich postach, zwłaszcza w wierszach. Cóż…
Kartka… jest pewnego rodzaju memuarem.

Od początku robię tego dnia mały rachunek sumienia i kolejny raz stwierdzam, że – podołałam. Bez zażenowania mogę wrócić do każdego swojego tekstu – nic w nim nie zrobiłam pod publiczkę, dla zyskania czyjejkolwiek aprobaty, zadowolenia kogokolwiek prócz siebie samej.
Oczywiście, zdarza mi się po czasie stwierdzić, że z technicznego punktu widzenia mogłam coś napisać inaczej, „lepiej”, ale – nie zmieniam nic:)

I jeszcze słowo: ta przywołana szóstka rzeczywiście wypadła – dzięki Wam – moim Gościom, bo to Wy motywujecie mnie swoimi odwiedzinami i komentarzami. Dziękuję.

Mam nadzieję, że wciąż będzie nam się tak dobrze rozmawiało, zarówno u Was, jak i u mnie.

Pozdrawiam:)

Pięciolatka w trzy dni…

Witam.

Nie. Aż tak krótko to nie trwało, choć wydaje się, że niewiele dłużej.
Miło mi poinformować, że Kartka… obchodzi dziś piąte urodziny.
Nostalgicznie się zrobiło. Zwłaszcza, że pięć lat to jednak szmat czasu, czego by tam tytuł wpisu nie sugerował…
Aż się wierzyć nie chce, że niemal wszyscy, których poznałam na początku mojej przygody z blogowaniem nadal są obok.
Jak już pewnie zauważyliście, nie należę do zbyt wylewnych osób. Niewiele piszę o sobie, choć tak naprawdę – każdy mój tekst mówi o mnie więcej, niż mogłoby się wydawać.
Wbrew formie, ponieważ każdy wpis to zawsze bardzo osobiste, subiektywne spojrzenie na osobę, sytuację, zjawisko. Przefiltrowane moją wrażliwością, wspomnieniami, przemyśleniami.
Nie wiem, czy to najłatwiejszy sposób na poznanie drugiego człowieka, ale – myślę – nienajgorszy, skoro wciąż tu zaglądacie.
Nadal za równie sympatyczny uważam każdy rodzaj kontaktu z Wami i każdy jednakowo cenię.
Dziękuję za ten wspólnie spędzony czas i mam nadzieję, że długo jeszcze pozwolicie mi cieszyć się Waszym towarzystwem.

Pozdrawiam:)


Fantastyczna czwórka

Witam.

I znowu przyszedł ten dzień. Nieoczekiwanie szybko.
Już cztery lata zapisuję te kartki. Uskładałam z nich całkiem gruby brulion…

Przymiotnik w tytule podkreśla, jak bardzo niewiarygodne wydaje mi się to, że upłynęło już tyle czasu.
Mówi też o moim stosunku do czegoś, co miało być przygodą, a dzięki Wam nabrało niezwykłości.

Pewnie powinnam była okrzepnąć przez ten czas, nabrać dystansu…
Cóż…
Może trudno w to uwierzyć, ale po czterech latach każdy tekst, który publikuję, przyprawia mnie o takie samo bicie serca jak na początku.
I wciąż mam wielką przyjemność z prowadzenia bloga.
Właśnie dzięki Wam.
Dziękuję, że jesteście ze mną i mam nadzieję, że to się nie zmieni.

Pozdrawiam:)

Krasnoludki są wśród nas…

krasnoludek

Chciałabym dziś przedstawić Kogoś Niezwykłego. Kogoś Najważniejszego. Kogoś, kto jest w moim życiu na tyle długo, że można już ten czas liczyć w dziesiątkach lat.

Poznaliśmy się w średnio typowych okolicznościach – nieco otumanieni sytuacją, w której przyszło nam obojgu się znaleźć. Choć w pewnym sensie znaliśmy się już wcześniej. Nie mam pojęcia, jak On mnie kojarzył, bo komunikacja była wówczas z lekka utrudniona, ale ja poznawałam Go przez pryzmat notorycznego wiercenia się, kręcenia i galopad.

Świat przywitał Go słońcem i radością… I tak zaczęła się ta wzajemna fascynacja…

Objawia się to w różny sposób, ale chyba wszystko zaczęło się od Scooby’ego. Może nie byłoby niczego zaskakującego w tym, że, mając około trzech lat, mój Ktoś postanowił napisać książkę o swoim ulubionym bohaterze.

Najbardziej zadziwiające było to, że On tę książkę nie tylko zaczął:

krasnoludek8

ale także – angażując wprawdzie do spisywania opowiastek wszystkich znających literki – skończył:

krasnoludek10

W wieku sześciu lat po raz pierwszy zmierzył się z prawdziwymi farbami:

krasnoludek1

A dalej już jakoś poszło…

Od okolicznościowych bukietów:

krasnoludek122

i niebanalnych podarków:
krasnoludek2

przez plenerowe pejzaże:

krasnoludek11

baśniowe impresje:

Adrian-Sadowski

martwe natury:

 krasnoludek44

i kobiety:

krasnoludek5

Wszystkiego najlepszego, Syneczku.

 

Walc na trzy pas

Witam.

Niewiarygodne, że czas tak szybko płynie. Wydaje mi się, że całkiem niedawno pisałam podobną notkę. Niby niedawno, a było to dokładnie rok temu.
Sama jestem zaskoczona, że to już trzy lata…
Tak. Kartka z brulionu ma trzy lata…
Zamiast sążnistego rozrachunku napiszę tylko kilka słów. Luźnych refleksji właściwie, które nasunęły mi się podczas przeglądania pierwszych wpisów, komentarzy…

Nie zniknęliście. Niemal wszyscy, którzy towarzyszyliście mi od początku. Wciąż jesteście. I muszę powiedzieć, że puchnę z dumy. Że udało mi się Was nie odstraszyć…
Mało tego, wciąż Ktoś zagląda i… zostaje.
To naprawdę sprawia dużą frajdę.
Więc – dziękuję, że jesteście i mam nadzieję, że nadal będziecie.

Nigdy wcześniej tego nie robiłam, ale dziś, korzystając z urodzin mojego bloga, chciałabym przypomnieć jeden z pierwszych utworków, które tu zamieściłam.
To szczególny wiersz… Pierwszy, za który zostałam nagrodzona w pewnym konkursie poetyckim… I to od razu pierwszym miejscem…

niedyskrecja

pod osłoną nocy
granatowej czarnej
kochają najpierwsi
na świecie jedyni
ona
go uwodzi
pocałunkiem wonnym
on jej
półszeptmi
muśnięcia oddaje
w kruchej aureoli
ftalowego pyłu
słowik na czeremsze

Pozdrawiam:)

Dwójka… naturalnie

Witam.

Dziś mój blog obchodzi drugie urodziny.
Po długiej wewnętrznej walce postanowiłam zniszczyć przepiękny kalendarzowy wzorek i napisać kilka słów.

Nie będę udawać, że po dwóch latach moje pojęcie o prowadzeniu bloga jakoś znacząco wzrosło.
Nadal nie kalkuluję, nie rachuję, staram się być wierna zasadzie, by pisać co chcę i – jak chcę. I wciąż staram się to robić najlepiej, jak potrafię.
Uważam, że takie podejście jest uczciwe, a fakt, że przez ten czas zyskałam grono stałych Czytelników zdaje się to potwierdzać.

Zaglądacie do mnie, więc wiecie, że ten czas był wyjątkowo paskudny, co na pewno przełożyło się na nastrój wielu wpisów. Wbrew pozorom zdaję sobie sprawę, że to mogło być uciążliwe, frustrujące czy – po prostu – nudne. Nie umiem jednak pisać o rzeczach, które mnie nie poruszają.

Tym bardziej więc – dziękuję.
Że to Was nie odstraszyło, nie zniechęciło. Że byliście i nieprzerwanie trwacie ze mną w tym – naprawdę bardzo trudnym – czasie. Że pomagacie mi swoją obecnością.
Dziękuję Wam za to bywanie, za dzielenie się myślami i spostrzeżeniami. A także za delikatność, cierpliwość i wyrozumiałość.

Mam nadzieję, że nadal będziecie mnie odwiedzać.

Pozdrawiam:)

ciut poezji… ciut prozy…

Witam.

w pikselach

„Obertas w pikselach”

Miał tu dziś być zupełnie inny wpis, ale są sprawy ważniejsze od wierszydeł i opowiastek.
Prawdziwe życie…

Mówi się, że los jest ślepy, lecz strzela bez pudła.
To prawda – czasami wydarza się coś, co diametralnie zmienia ustabilizowane, zdawałoby się, życie. Trudno wtedy się odnaleźć. Jeszcze trudniej – prosić o pomoc.
Osoba, o której piszę, o tę pomoc nie prosi. Robią to – w bardzo, dodam, subtelny sposób – inni. Ci, którzy ją znają:

>rękodzieło blogerki<

>historia pewnej poduszki<

>o patchworkach<

Czy coś stoi na przeszkodzie, by pomóc?
Nic.
Absolutnie nic.

Chodzi przecież o gest dobrej woli.

O napisanie kilku słów o rzeczach, które ta osoba z taką pasją tworzy od tylu lat…
O wskazanie miejsca, w którym można je obejrzeć…

>piękne i praktyczne<

Mój blog ma niewielki zasięg, ale liczbę Odwiedzających z nawiązką rekompensuje mi Ich wrażliwość i empatia.

Skąd wiem, że jesteście właśnie tacy? Bo i mnie wspieracie już prawie rok.



„Łąka (Za płotem)”

Dziękuję i pozdrawiam:)
Lena

Wróciłam dziś w nocy i nie miałam siły wymyślać nazw do linków, więc pozwoliłam sobie wykorzystać tytuły postów z blogów:
http://klarka.blog.onet.pl/
http://marchevka.blogspot.com/
http://szczur-z-loch-ness.blog.onet.pl/
a także prace Matyldy, o której piszę, z bloga:
https://zachodniwiatr.blogspot.com/

O pracach Matyldy i o niej samej można poczytać także tutaj:

>patchworkowe cuda<
http://przeplatanka.blog.onet.pl/
>prywata<
http://leszek-moje-reflesje-blog-onet.blogspot.com/2013/08/hosted-by-imgurcom.html
>o trudnościach<
http://missjonash.blox.pl/html
>zajrzyj do sklepu<
http://bezpukania.blog.pl/
>bajka o patchworku<
http://boja.blog.pl/
oraz:
>http://www.kneziowisko.pl/<
>https://plus.google.com/+AnnaKruczkowska<
>http://poranek55.blogspot.com/<