Kiedy dzieci się nudzą. Kochaj mnie pięknie… tak…

Jak to zwykle u mnie bywa – zaczęło się od przeglądu zasobów do realizacji zupełnie innego pomysłu. Nici, które wpadły mi wtedy w oko, stały się zaczątkiem takich oto robótek…
Zaczęło się od zeberek.
Lewa i prawa strona dołu:

Lewa i prawa strona góry:

Guziczkowo:

Spodenki:

Sweterek:

Komplet:


Potem postanowiłam odpocząć nieco od niebieskości.
Różowochaberkowe kwiatełki na jednej stronie:

I na drugiej:

Lewoprawość:

I efekt jednej strony:

Oraz drugiej:


Na koniec chabry bławatne.
Rękaw w zbliżeniu:

Nogawka w zbliżeniu:

Obustronność górna:

Obustronność dolna:

Spodenki:

Sweterek:

Całość:


Chabrowości różowe wydały mi się wystarczająco ozdobne, ale zainspirowana tymi bławatkowymi, zaszalałam sobie jeszcze biżuteryjnie.
Poszalane płócienko:

Z którego wymodziłam takie oto…
Kolczyki:

Wisiorek:

Bransoletkę:

Wychabrzone kompletnie:

…na chabrowo…

tereferek siedemnasty

w buczącym upale
trzmiel krąży ospale
od lnu do mimozy
bombus brzuchogrozy

na czubek komina
biedronka się wspina
po gzymsach po oknach
krówka siedmiokropna

pośród kwiecistości
złotawka się mości
migoce ochoczo
kruszczyca urocza

za pnączem powójek
komar pobrzękuje
dźga głosikiem drżącym
widliszek swędzący

przy kępce zieleni
dukacik się mieni
pląsem szaławiły
czerwończyk zawiły





gdy

niebo posmarowane
morelowo-jagodową warstwą chmur
ciąży ku kamieniom ołowiem poranka
świst kół warkot wczesnosztandarowy
na kościelnej wieżyczce ściele się głos
dzwonu natrętne bicie woła o pomstę
do piekła schodki alabastrowe wiodą
dyskurs o zmartwychwstaniu poświtu
zmienia otchłań nocy w przepaść dnia
kopczyk rozrzucony

Z piątku na niedzielę. Mama.

Pukanie do wspomnień daje czasami dziwne efekty…
Niemal każdy pamięta baśń o złej macosze, która kazała ojcu zostawić niewinne dzieciątka w lesie na pewną śmierć, a one trafiły do słodkiego domku czarownicy ludożerki i spaliły ją w piecu. Nie będę rozbierać na czynniki pierwsze myśli w tej baśni zawartej. Nie będę nawet próbowała zastanawiać się nad morałem, który gdzieś tam pewnie tkwi w czeluściach okrucieństwa. Nie będę – wreszcie – specjalnie wydziwiać nad siłą kobiecych wdzięków i słabością więzów między ojcem a jego dziećmi. Grimmowskie baśnie już tak mają. Morale ustępuje lubowaniu się w bestialstwie. Słowem – im gorzej, tym lepiej…
Tyle tytułem wstępu i rozwinięcia. Teraz zakończenie…
Intryga w Mamie [nagrodzonej między innymi Saturnem za najlepszy film 2013 roku w swoim gatunku] jest dość naiwna, co w sumie nie dziwi – horror to przecież, a nie jakieś niszowe kino chilijskie… Efekty – jak to efekty – nie powalają może na kolana, ale gra cieniem bywa chwilami frapująca i nie pozwala oderwać oczu od ekranu…
A wspominam o tym horrorze z jednego właściwie powodu – Mama mogłaby być współczesną baśnią o Jasiu i Małgosi, tyle, że wszystko dzieje się w niej dokładnie na odwrót…

Kiedy dzieci się nudzą. Naplotkowała sosna…

Planowałam na dziś pokazanie czegoś innego, ale najzwyczajniej w świecie – nie wyrobiłam się. Głównie z powodu świątecznej bieganiny jeden komplet mam jeszcze w zupełnej rozsypce, a jak wiadomo – lubię prezentacje kompleksowe, więc dziś postanowiłam pochwalić się czymś innym.
Robiłam to na tyle dawno, że nie mam już, niestety, płócienka, na którym swoje wzorki wymalowywałam, będziecie więc musieli uwierzyć na słowo, że są mojego autorstwa.
Żeby zatem nie przedłużać…

Ko(jestem ciekawa, czy komuś uda się odgadnąć, co było bazą do jej wymodelowania)lijka:


Kolczyki:


Bransoletka:


Komplet:

…że już się zbliża wiosna…