do prawdy
droga prosta
szeroka
nie na skróty
doprawdy
Tag: liryka
…niech dziesiąty
anioł od siedmiu boleści
zbiera źdźbła skrupulatnie
warzy tynkturę życiodajną
moc rozprzesiewa wokół
potrzebujących zwołuje
z
razu pewnego
wzeszło życie
opromienione blaskiem
dnia nie stało
kością w gardle
wspięło się po parkanie
do kłódki przerdzewiałej
ze zmartwienia
dobrej miny
do złej gry nie zrobiło
dziury w niebie
nie będzie
tereferek siedemnasty
w buczącym upale
trzmiel krąży ospale
od lnu do mimozy
bombus brzuchogrozy
na czubek komina
biedronka się wspina
po gzymsach po oknach
krówka siedmiokropna
pośród kwiecistości
złotawka się mości
migoce ochoczo
kruszczyca urocza
za pnączem powójek
komar pobrzękuje
dźga głosikiem drżącym
widliszek swędzący
przy kępce zieleni
dukacik się mieni
pląsem szaławiły
czerwończyk zawiły
gdy
niebo posmarowane
morelowo-jagodową warstwą chmur
ciąży ku kamieniom ołowiem poranka
świst kół warkot wczesnosztandarowy
na kościelnej wieżyczce ściele się głos
dzwonu natrętne bicie woła o pomstę
do piekła schodki alabastrowe wiodą
dyskurs o zmartwychwstaniu poświtu
zmienia otchłań nocy w przepaść dnia
kopczyk rozrzucony
a
wschód słońca
pachnie malinami
blisko tak na wyciągnięcie
ręki mojej nie czeka
nikt nie muska wargami
ciszy nieskalanej świergot
rozsypuje ziarnka granatu
nie wschodzą już
za wklęśnięć kilka poranek
szczebioce wokół
cyk cyk cykuta
czułość
ramiona jak wierzbowe konary
obejmują połać przeciwczasu
kilka mimowolnych skurczów
i rozkurczeń płuca wypełnia
pomalutku niedoskonałe ciało
tyka niczym monstrualny zegar
wykreśla trajektorie śródsłów
aż ostatnie niewypowiedziane
dłonie jak w skarbcu zamyka
***
przez ostatnie mrugnięcia
nie dzieje się nic
pod gasnącymi powiekami
harcują obrazy stężałe
do bólu konturów
wyostrzone migotanie
kaleczy tchawicę krzyku brak
wyrzyna uśmiech
ciska z goryczą w twarz
ech
szkicowniki em
patrzą na mnie
setki moich oczu
rozpoznaję ramiona
łokcie piersi dekolt
usta nos uszy czoło
każdy detal tylekroć
powielany ołówkiem
węglem tuszem
i ani jednej twarzy
em ani jednej
cóż
osoba o której tak niewiele
wiem tyle może tylko że
uwielbia być wiecznie niezadowolona
żąda wyłączności na empatię bliźnich
rozkoszuje się rolą poszkodowanej
upaja się poczuciem krzywd własnych
wyolbrzymia siłę auto-pecha
nie szuka rozwiązań nie chce ich